Rozmowy i opinie
Dr Andrzej Markowski: polscy kierowcy jak sami Polacy mają zaniżoną samoocenę
Polscy kierowcy nie są tacy źli. Na naszą samoocenę wpływ mają opinie innych krajów, a te mają interes w tym, by postrzegać nas źle – mówi dr Andrzej Markowski. Z psychologiem transportu rozmawiamy o wynikach badania Fundacji VINCI Autoroutes – Europejski barometr odpowiedzialnej jazdy 2015

Opublikowano
10 lat temu-
przez
luzPolscy kierowcy nie są tacy źli. Na naszą samoocenę wpływ mają opinie innych krajów, a te mają interes w tym, by postrzegać nas źle – mówi dr Andrzej Markowski. Z psychologiem transportu rozmawiamy o wynikach badania Fundacji VINCI Autoroutes – Europejski barometr odpowiedzialnej jazdy 2015
Jak wynika z Europejskiego barometru odpowiedzialnej jazdy 2015 – polscy kierowcy postrzegani są przez kierowców z innych krajów jako bardzo nieodpowiedzialni. Sami też swój obraz rysują bardzo krytycznie. A Pan, prezentujące te wyniki, podkreślał, że to nieprawdziwy obraz. Dlaczego Pan uważa, że nasi kierowcy nie są tacy źli?
Polacy i jako kierowcy, i jako społeczeństwo postrzegają siebie źle, poniżej prawdy o sobie samych. Ta niska samoocena wiąże się z tym, że taka jest opinia o nas w wielu różnych krajach. A ta opinia kształtowana jest przez interes tych innych krajów.
Przecież proszę zwrócić uwagę, że trzeba było kiedyś w jakiś sposób wytłumaczyć zniknięcie Polski z mapy Europy. I nie tylko trzej zaborcy, ale i reszta krajów dla świętego spokoju i by nie mieć kłopotu przyjęła nasz obraz jako takiego sezonowego państwa, w którym sami nie potrafią się rządzić i trzeba im to narzucić. Nawet ostatnio przeczytałem artykuł, który mówił, ile dobrego Polsce zrobiły rozbiory – no, absurdalna sprawa. I później wymagamy od nas wysokiej samooceny…
Wysoka samoocena jako Polaka wpłynie na to, jak pojadę na drodze?
Wzrost samooceny zwiększa poczucie odpowiedzialności. To jest bardzo silny związek. Wysoka samoocena – dużo większa odpowiedzialność, niska samoocena – cwaniactwo.
Powinniśmy kierować taki przekaz do kierowców – jesteście lepsi niż myślicie?
Nie, powinniśmy mówić – my jesteśmy lepsi, my Polacy. Wzrosłaby nasza odpowiedzialność. Bo jeśli mamy niską samoocenę, to szukamy obszarów, w której ją można podnieść. No i pozostaje nam m.in. łamanie norm i przepisów w ruchu drogowym. Wtedy mogę sobie powiedzieć: złamałem normę i nic się nie stało. Norma jest dla przeciętnych. Ja jestem lepszy, nie jestem taka najgorsza szmata.
Tego typu zachowania są charakterystyczne dla wszystkich hierarchicznych społeczeństw – od krajów arabskich, przez niektóre azjatyckie i niektóre na poły europejskie, jakim jest Rosja, aż po nasz kraj, gdzie jest to samo. W takich krajach kto jest wyżej w hierarchii, ten ma więcej praw.
Czyli to, że u nas politycy, sędziowie i prokuratorzy na drodze zasłaniają się immunitetem, wpływa na to, że zwykli kierowcy łamią prawo?
Jeżeli są wyjątki, czyli ludzie w społeczności, którzy nie podlegają jakiejś normie, to istnieje naturalna skłonność, żeby inni dość liberalnie traktowali normy. I tu leży podstawowa przyczyna wypadków drogowych! To, że ktoś nie podlega podstawowym ograniczeniom tak, jak inni ludzie. Jeden wyjątek jak kostka domina burzy całą strukturę. Wyjątkowe prawa dla jednych powodują, że cały system się rozpada.
Jak to jest w innych krajach? No warto sobie przypomnieć skandynawską panią minister, która płaciła służbową kartą za jakieś drobiazgi. Musiała odejść. I popatrzmy teraz na rządzących w Polsce i na ich odpowiedzialność, już nawet nie na ministrów, nawet niżej… To powoduje naszą naturalną potrzebę podniesienia własnej samooceny na tym drobnym poletku, którym jest ruch drogowy.
Ten dobry obraz polskich kierowców burzy mi się trochę w zderzeniu ze statystykami – skoro jesteśmy w sumie lepsi, to skąd bierze się tyle wypadków i ofiar na drogach, że jesteśmy wciąż w ogonie Europy, gdzieś w okolicach Rumunii?
Ale liczba wypadków zdecydowanie spada i proszę zauważyć, że w ciągu ostatniej dekady zmniejszyła się mniej więcej o połowę. Mówię o śmiertelnych wypadkach.
To powoli się zmienia. Bo to jest problem pewnej odpowiedzialności, szacunku, współpracy. Mamy taką tendencję do tego, żeby poprawiać sobie samopoczucie w sposób „ja mam więcej niż inni”. Popatrzmy co się dzieje z rowerzystami. Dostali więcej praw i natychmiast uzurpowali sobie jeszcze więcej. I stali się najbardziej zagrożoną i najbardziej grożącą innym grupą uczestników ruchu drogowego. Potrafią przejechać przed nosem rozpędzonego samochodu, bo wydaje się im, że mają więcej praw. Podobnie za chwilę będzie z pieszymi, którzy będą uważali, że mogą przed samochód wejść, bo mają pierwszeństwo, a samochód może się zatrzymać w miejscu.
Szczególna uwaga, którą powinniśmy sobie poświęcać powoduje to, że jesteśmy ostrożni. Tego trochę brakuje polskim kierowcom no i w ogóle uczestnikom ruchu w Polsce. Ostrożność wynika z odpowiedzialności, odpowiedzialność z poczucia własnej wartości…
Czyli, gdy będziemy czuć się bardziej poważani we własnym państwie, wszystko będzie zmieniać się na lepsze?
Czy może Pan powtórzyć to słowo?
Poważani?
Tak, właśnie. Ma Pan dobrą diagnozę. Chodzi o poczucie, że jestem podmiotem a nie przedmiotem tego, co się dzieje. Na przykład fotoradary są wspaniałą rzeczą wtedy, kiedy będziemy czuć się podmiotem tych działań. Szacunek do siebie wynika z tego, że widzę, że inni mnie szanują.
rozmawiał Łukasz Zboralski