Prawo
Potrącona piesza na pasach – wstrząśnienie mózgu, złamana noga. Wyrok? Kierowca niewinny

Opublikowano
6 lat temu-
przez
luzPiesze szła do przejścia i na nie weszła. Kierowca w nią wjechał. Wyrok? Piesza winna, bo się nie rozejrzała. Kierowca niewinny – bo zgodnie z polskim prawem pieszy przed przejściem nie istnieje i nie ma żadnych praw

Fot. CC0
Jeśli zastanawiacie się, co zmieniło by się w Polsce po zmianie przepisu dotyczącego pierwszeństwa pieszych, to dobrym obrazem może być wyrok w sprawie potrącenia pieszej, który zapadł w Sądzie Okręgowym w Gorlicach w 2016 r. (Sygn. akt II K 183/16).
Oskarżone kierująca i piesza
Sąd rozpatrywał sprawę potrącenia kobiety na przejściu dla pieszych, do którego doszło w 2013 r. Był sierpniowy ranek – pogodnie i ciepło. Piesza M.S. w okularach (miała wadę wzroku) szła chodnikiem zbliżając się do przejścia szybkim krokiem. Weszła na pasy. Według szacunków biegłego, zdołała przejść 2,5 m po „zebrze”, gdy uderzyła w nią samochodem pani M.M. Piesza została ranna. Miała rany szarpane głowy, wstrząśnienie mózgu i złamanie kości kulszowej prawej.
Podczas rozpraw kierująca twierdziła, że jechała powoli 30-40 km/h, obserwowała drogę widziała przechodniów ale jej zdaniem nic nie wskazywało na to, że ktoś wejdzie na przejście. Pieszą zauważyła dopiero przed maską samochodu – to dlatego nawet nie hamowała.
Kierowca została oskarżona o to, że nieumyślnie naruszyła zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym w ten sposób, że „kierując samochodem marki F. (…) nr rej. (…) nie zachowała szczególnej ostrożności i uwagi zbliżając się do oznakowanego przejścia dla pieszych w szczególności w sposób niedostateczny obserwowała drogę przed pojazdem, czym przyczyniła się do potrącenia przechodzącej przez to przejście pieszej M. S.”.
Jednocześnie sąd nie dawał wiary tłumaczeniom pieszej, która twierdziła, że stanęła przed przejściem i rozejrzała się przed wkroczeniem na pasy. Sytuację widział bowiem świadek – kierowca dostawczego samochodu – i zeznał, że piesza szła szybkim krokiem do przejścia i weszła na nie bez zatrzymywania się.
Piesza została więc również oskarżona o niezachowanie ostrożności czym nie zapewniła sobie bezpiecznego przejścia na drugą stronę jezdni.
Sąd: kierowca niewinna
Sąd nie miał wątpliwości co do winy pieszej. Uznał, że jej zachowanie „mieści się w pojęciu wchodzenia na jezdnię bezpośrednio przed jadący pojazd, o jakim mowa w art. 14 pkt 1 lit. a prawa o ruchu drogowym, tym samym było ono złamaniem zakazu określonego w tym przepisie. Pokrzywdzona weszła bowiem na jezdnię, szybkim krokiem, w sytuacji, kiedy z jej lewej strony, w odległości 15 metrów, jechał z prędkości 39 km/h samochód oskarżonej, która na zatrzymanie się w takiej sytuacji potrzebowałaby 20 metrów”.
Sędzia Wojciech Langer w przypadku kierującej rozstrzygał, czy zachowała szczególną ostrożność dojeżdżając do przejścia i czy ustąpiła pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na przejściu. Badał też, czy kierująca powinna zastosować zasadę ograniczonego zaufania. („Dla oceny zachowania oskarżonej kluczowe znaczenie mają kryteria z art. 26 i art. 4 prawa o ruchu drogowym. Pierwszy z wymienionych przepisów stanowi, że kierujący pojazdem zbliżając się do przejścia dla pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na przejściu. Drugi zaś stanowi, że uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze mają prawo liczyć, że inni uczestnicy tego ruchu przestrzegają przepisów ruchu drogowego, chyba, że okoliczności wskazują na możliwość odmiennego ich zachowania”).
Sąd przywołał orzeczenie Sądu Najwyższego, który orzekł iż fakt, że pieszy znajduje się w obrębie przejścia dla pieszych ” nie wywołuje żadnego zagrożenia. Trudno z tego faktu wyprowadzać generalny wniosek, że w każdej chwili może wejść na jezdnię bezpośrednio przed nadjeżdżający pojazd. Nawet gdyby jego zamiarem było przejście przez jezdnię, to i tak nie wywołuje to u innych uczestników ruchu drogowego obawy, że wejdzie bezpośrednio przed nadjeżdżający pojazd. W takim wypadku bowiem musi tak się zachowywać, by nie powodować zakłócenia ruchu”.
Sędzia uznał też, że „sam fakt zbliżania się do przejścia dla pieszych nie nakazuje jeszcze utraty zaufania do pieszych, ale może to nastąpić wówczas, gdy sytuacja na drodze wskazuje na taką możliwość. W warunkach intensywnego ruchu miejskiego stałe zakładanie, że na przejście może wejść nieoczekiwanie przechodzień, czyniłoby ten ruch niemożliwym”.
Sędzia uznał więc, że zbliżanie się pieszego do przejścia nie oznacza, że może on przejść przez jezdnię, gdy widzi jadący samochód. Oddał więc obecny stan prawny, w którym pieszy ma pierwszeństwo dopiero na przejściu – a gdy znajduje się przed przejściem można tylko wnioskować, czy zachowa się nieprawidłowo – i wejdzie na przejście – czy też prawidłowo i zatrzyma się, gdy jedzie samochód.
Ta sytuacja mogłaby być rozpatrywana inaczej, gdyby w Polsce obowiązywało już prawo dające prawną ochronę pieszym przed wejściem na przejście. Nie można byłoby liczyć na uniewinnienie pieszej – ona nadal nie mogłaby wejść wprost przed nadjeżdżające auto, którego kierowca nie dostrzega jej zbliżania się do przejścia i nie zamierza, zgodnie z prawem, ustąpić pierwszeństwa Bardzo trudno byłoby jednak uznać, że kierowca jest całkowicie niewinny – bo inaczej niż dziś, byłby też zmuszony do obserwowania okolicy przejścia dla pieszych i dostrzegania tych, którzy zamierzają na nie wkroczyć.
Milczeniem należy pominąć opinię sędziego Langera, który uważa, że zakładanie, iż pieszy zbliżający się do przejścia może chcieć wejść, powodowałoby paraliż ruchu w miastach.
luz