Connect with us
Statystyki 2025
  • Zabici w wypadkach - 435
  • Ranni w wypadkach - 7368
  • Kierowcy po alkoholu - 32602
  • Średnia liczba wypadków dziennie: 46.66
  • Średnia liczba zabitych dziennie: 3.2
  • Średnia liczba rannych dziennie: 54.18
  • Zabici w wypadkach - 435
  • Ranni w wypadkach - 7368
  • Kierowcy po alkoholu - 32602
  • Średnia liczba wypadków dziennie: 46.66
  • Średnia liczba zabitych dziennie: 3.2
  • Średnia liczba rannych dziennie: 54.18

Społeczeństwo

Sebastian M. wraca z Dubaju. Jest ostateczna zgoda na ekstradycję

Opublikowano

-

Minister sprawiedliwości ZEA wydał zgodę na ekstradycję do Polski Sebastiana M., który uciekł do Dubaju po spowodowaniu tragicznego wypadku na autostradzie

Sebastian M. po wypadku na A1 wyjechał z Polski. Służby zatrzymały go po specjalnej akcji w hotelu w Dubaju Fot. Policja

Dwa tygodnie temu Sąd Najwyższy Zjednoczonych Emiratów Arabskich zdecydował, że oskarżony o zabicie trzyosobowej rodziny w wypadku na autostradzie, Sebastian M. może być przekazany polskiemu wymiarowi sprawiedliwości w ramach procedury ekstradycyjnej. Tak uciekinier z Polski wyczerpał sądową drogę wstrzymywania powrotu nad Wisłę.

Jednak ostateczna decyzja leżała w rękach ministra sprawiedliwości Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Sądy tylko stwierdziły, że nie ma przeszkód prawnych co do przekazania polskim organom ścigania podejrzanego o przestępstwo.

Jest decyzja ministra

Dziś minister sprawiedliwości Adam Bodnar poinformował w serwisie X, że minister sprawiedliwości ZEA wyraził zgodę na ekstradycję Sebastiana M. „Formalna procedura ekstradycyjna została zatem zakończona” – napisał Bodnar. I dodał, że polska Policja we współpracy ze służbami z ZEA „rozpoczyna realizację sprowadzenia ściganego do kraju”.

Pędził 300 km/h, wjechał w rodzinę. Wszyscy spłonęli

Do wypadku na autostradzie A1 doszło w 2023 r. niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego. Osobową Kią podróżowała rodzina – mama, tata i 5-letni synek. Sebastian M., syn łódzkiego biznesmena, kierował BMW, które pędziło co najmniej 253 km/h (odczyt z wraku BMW) i uderzyło w samochód rodziny. Kia stanęła w płomieniach. Świadkowie opowiadali o krzykach, ale nikt nie był już w stanie uratować płonących. Spalili się we wraku. Według niezależnych ekspertów, którzy na własną rękę podjęli się rekonstrukcji wypadku, Sebastian M. miał jechać ponad 300 km/h w momencie wypadku.

Tuż po zdarzeniu policja z Łodzi najpierw wskazywała w mediach, że rozbiło się jedno auto – sam kierowca Kii miał wpaść na bariery. Dopiero strażacy ujawnili, że na miejscu stało też rozbite BMW. Wówczas do sieci społecznościowych trafiło nagranie z momentu wypadku, a użytkownicy portali społecznościowych szybko rozszyfrowali, że BMW prowadził syn biznesmena z województwa łódzkiego.

Prokuratura z Piotrkowa Trybunalskiego nie reagowała nawet, gdy w Internecie dostępne było już nagranie zdarzenia. Śledczy twierdzili, że nie dostali jeszcze oryginału. W tym czasie Sebastian M. uciekł z Polski. Po ujawnieniu ucieczki przez media, polskie służby zorganizowały pościg. Mało brakowało, by złapano Polaka na lotnisku w Turcji, ale zdążył wsiąść do samolotu do Dubaju. Prawdopodobnie nie wiedział, że Polska ma świeżo podpisaną z tym krajem umowę o ekstradycji. Został tam zatrzymany w jednym z hoteli.

Wirtualna Polska ustaliła potem, że pasażerem Sebastiana M. w chwili wypadku był łódzki adwokat. O wypadku nie chciał rozmawiać. Wp.pl zauważyła, że z sieci zniknęły strony internetowe związane z jego działalnością. Na archiwalnych zapisach stron w Google widać, że zachęcał do kontaktu zarówno ofiary wypadków drogowych, jak i oferował pomoc ich sprawcom. Mężczyzna usunął też swój profil z portalu społecznościowego. Nie został ukarany przez izbę adwokacką.

„Rzeczpospolita” ujawniła z kolei, przyznała, że po wypadku na A1 powstały dwie policyjne notatki. Pierwsza, którą sporządzili funkcjonariusze na miejscu zdarzenia, miała być rzetelna. Policjanci mieli wskazać, że w zdarzeniu brało udział BMW prowadzone przez Sebastiana M. Drugą notatkę. z tego wypadku sporządził “wysoki oficer policji”. Ta już wybielała rolę Sebastiana M. w wypadku. Bo według “Rz” informacje w niej zawarte stały w sprzeczności z tym, co napisali w swojej notatce funkcjonariusze zajmujący się wypadkiem na autostradzie.

Niejasności dotyczące działań prokuratury i policji miało wyjaśnić odrębne śledztwo. Prokuratorzy ostatecznie je zamknęli, bo nie dopatrzyli się żadnych nieprawidłowości. Po zmianie władzy śledczy ponownie sprawdzali, czy na pewno policja i prokuratura działały w sprawie Sebastiana M. prawidłowo. Również jednak nie dopatrzono się nieprawidłowości i śledztwa umorzono.

Odpowie tylko za wypadek

Choć sprawa zbulwersowała kraj i politycy mówili o tym, że Sebastian M. powinien odpowiadać za zabójstwo z zamiarem ewentualnym, to w Polsce w rzeczywistości będzie mógł odpowiadać tylko za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Za to grozi mu kara maksymalnie do 8 lat pozbawienia wolności.