Connect with us
Statystyki 2025
  • Zabici w wypadkach - 774
  • Ranni w wypadkach - 13747
  • Kierowcy po alkoholu - 56396
  • Średnia liczba wypadków dziennie: 54.69
  • Średnia liczba zabitych dziennie: 3.58
  • Średnia liczba rannych dziennie: 63.64
  • Zabici w wypadkach - 774
  • Ranni w wypadkach - 13747
  • Kierowcy po alkoholu - 56396
  • Średnia liczba wypadków dziennie: 54.69
  • Średnia liczba zabitych dziennie: 3.58
  • Średnia liczba rannych dziennie: 63.64

Społeczeństwo

Gdzie zniknęły tysiące rannych w wypadkach? Brd24 ujawnia polski bałagan z danymi

Opublikowano

-

Ilu rannych po wypadkach trafia do polskich szpitali? Ile kosztuje ich leczenie? Ilu z nich umiera w szpitalach? Brd24.pl spróbował to sprawdzić. Okazało się, że żadna instytucja w kraju tego nie wie. Wniosek? Dane o ofiarach wypadków w Polsce są skrajnie nierzetelne i nikt tego przez 30 lat nie próbował naprawić

Pielęgniarka w szpitalu. Zdjęcie ilustracyjne Fot. CC0
Nawet szpitale w Polsce nie wiedzą, ile osób trafia do nich jako poszkodowani w wypadkach. Nikt nigdy tych danych nie próbował zgromadzić Fot. CC0

Oficjalne statystyki dotyczące zabitych i rannych na naszych drogach można znaleźć bez trudu – co roku publikuje je policja. Potem swój raport na ten temat tworzą urzędnicy Krajowej Rady BRD z Ministerstwa Infrastruktury.

W tych raportach nigdy nie publikowano danych z systemów medycznych. A to ważne, żeby wiedzieć, ilu rzeczywiście poszkodowanych w wypadkach drogowych trafia do szpitali, ilu z nich przeżywa w lecznicach, ile kosztuje nas leczenie rannych.

Portal brd24.pl sprawdził, dlaczego do tej pory Krajowa Rada BRD tego nie publikowała. Bo takich danych w kraju nikt nie zbiera. Nie wiemy zupełnie nic o rannych. Biorąc pod uwagę dokładność takich danych w innych krajach, polski bałagan jawi się jako szokujący.

Ilu zabitych, ilu rannych? 

Oficjalne dane policyjne są bardzo jasne. Jak wynika z raportu „Wypadki drogowe w Polsce w 2024 r.” (dostępnego na stronach internetowych Komendy Głównej Policji), w ubiegłym roku 1896 osób zginęło w wypadkach drogowych, ranne zostały 24 782 osoby. W tym, jak pisze policja, „ciężko rannych” zostało 7 796 osób. 

Spróbowaliśmy sprawdzić te dane. Chcieliśmy wiedzieć, ilu poszkodowanych w wypadkach w ubiegłym roku trafiło do szpitali, tam umiera, a ilu wraca do zdrowia. Ma to też wypływ na statystyki zmarłych i rannych w wypadkach drogowych, gdyż według metodologii statycznej za osobą zmarłą uznaje się zarówno osobę, która poniosła śmierć na miejscu jak i taką, która zmarła w ciągu następnych 30 dni w wyniku odniesionych obrażeń. Mówiąc krótko – interesowało nas co dzieje się z ofiarami wypadków drogowych w szpitalach. A przy okazji też ile kosztuje to nas wszystkich – bo wszyscy składamy się na wydatki służby zdrowia. 

Ilu poszkodowanych trafia do szpitali? Nikt nie wie

Takie właśnie m. in. pytanie: „Ilu poszkodowanych w wypadkach drogowych trafia do szpitali w ciągu roku? (prośba o statystyki). Szczególnie interesuje mnie ub. r. 2024.r.” rozesłaliśmy do różnych instytucji, które teoretycznie się tym zajmują i powinny to wiedzieć: Ministerstwa Infrastruktury (wraz z Krajową Radą Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego), Ministerstwa Zdrowia, Narodowego Funduszu Zdrowia oraz do szpitali w największych polskich miastach. Efekt? Nikt nie pokazał nam żadnych danych.

Ministerstwo Infrastruktury, które z urzędu zajmuje się bezpieczeństwem na drogach, natychmiast odesłało nas do innych urzędów.

– Szczegółowe dane dotyczące liczby osób poszkodowanych w wypadkach drogowych, liczby hospitalizacji, zgonów oraz stanu zdrowia po leczeniu są gromadzone przez różne instytucje publiczne. Dane statystyczne dotyczące liczby wypadków, ofiar śmiertelnych i rannych należy pozyskać bezpośrednio z Komendy Głównej Policji, która co roku publikuje raporty o stanie bezpieczeństwa ruchu drogowego. Informacje o stanie zdrowia poszkodowanych po wypadkach (np. ile osób zostało wypisanych w pełni zdrowych, ilu wymagało dalszej rehabilitacji lub zmarło w szpitalu), znajdują się w gestii Ministerstwa Zdrowia – odpowiedziała Anna Szumańska, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury, wraz ze znajdującą się w jego strukturach KRBRD. 

Okazało się jednak, że Ministerstwo Zdrowia to zły adres. – Ministerstwo Zdrowia nie agreguje takich danych – dokładnie to samo zdanie biuro komunikacji resortu zdrowia powtórzyło na pięć naszych pytań w tej sprawie. 

Ostatecznie resort zdrowia odesłał nas do… Krajowej Rady BRD resortu infrastruktury, która wcześniej odesłała nas do resoru zdrowia. „Koszty zdarzeń drogowych oraz koszty jednostkowych ofiar śmiertelnych i rannych, w tym koszty leczenia i rehabilitacji poszkodowanych w wypadkach drogowych posiada Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego” – odpisało nam biuro komunikacji Ministerstwa Zdrowia.

W Narodowym Funduszy Zdrowia poszło nam lepiej. Odpowiedzi dostaliśmy, ale są one zdumiewająco ogólne.

„(…) dane dotyczące pacjentów, którzy mieli udzielone świadczenia z rozpoznaniem V00-V99 (urazy poniesionych w wypadkach komunikacyjnych). W przypadku hospitalizacji (łącznie) leczonych było 887 osób w roku 2024.Wartość refundacji hospitalizacji pacjentów wynosi 652 934,35 zł. Narodowy Fundusz Zdrowia nie prowadzi statystyk dotyczących zgonu. 263 pacjentów hospitalizowanych w 2024 r. z rozpoznaniem głównym V00-V99 było wypisanych ze szpitala w trybie zakończenia procesu terapeutycznego lub diagnostycznego” – informuje Jolanta Zarzycka z biura Komunikacji Społecznej i Promocji NFZ. 

Te dane zdumiewają. Dlaczego? Bo wynika z nich, że do szpitali trafiło prawie 900 poszkodowanych w wypadkach drogowych, a wypisanych „w trybie zakończenia procesu terapeutycznego lub diagnostycznego” zostało nieco ponad 250. To co się stało z pozostałymi? NFZ tego nie tłumaczy. Tym bardziej, że zastrzega, iż nie ma informacji dotyczących zgonów pacjentów.

Dane te są jeszcze bardziej zdumiewające, jeśli zestawimy to z policyjną informacją dotyczącą rannych w wypadkach drogowych. Przypomnijmy, że według policji rannych było ponad 24 tys. osób, w tym ciężko ponad 7 tys. zł. A według NFZ hospitalizacji poszkodowanych w wypadkach drogowych było niespełna…900. To co się stało z kilkoma tysiącami rannych w wypadkach drogowych? Nie trafili do szpitali? NFZ nie zapłacił za ich leczenie? 

Gdy zaczynamy dopytywać, okazuje się, że NFZ w ogóle nie wie, czy uraz u pacjenta przyjętego do szpitala powstał w wyniku wypadku drogowego.

„Jeżeli wskutek wypadku komunikacyjnego poszkodowany doznał np. złamania kości czaszki i szpital zaraportował do NFZ świadczenie – złamanie kości czaszki i twarzoczaszki – które lepiej oddaje przyczynę udzielenia świadczenia, to na podstawie danych przekazanych do NFZ przez tę placówkę nie mamy możliwości stwierdzenia, czy przyczyną tego urazu był wpadek komunikacyjny, czy też nie” – przyznaje NFZ. 

Szpitale też (raczej) nie wiedzą

Skoro urzędy centralne nie mają danych o poszkodowanych w wypadkach, postanowiliśmy zapytać u źródła, czyli w największych szpitalach największych polskich miast. Odpowiedz dostaliśmy z jedynie z dwóch, a tylko z jednego jakieś dane liczbowe. Reszta odpowiadała: „nie mamy danych”.

– W 2024 r. były 552 hospitalizacje (przy czym mogło się zdarzyć, że jeden pacjent miał więcej, niż jedną hospitalizację). Tryb wypisu zgon miało 11 pacjentów. Koszt procedur medycznych wyniósł  7 717 810,96 zł. Przy 527 wypisach nie było skierowania do dalszego leczenia – informuje Sylwia Mierzewska  z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, jedynego, który był w stanie podać nam jakieś liczby.

Te znów są zastanawiające. Bo koszt leczenia poszkodowanych w wypadkach drogowych w tym szpitalu był wyższy, i to wielokrotnie, niż wynika z informacji NFZ dotyczącego całego kraju. Fundusz nie odpowiedział na nasze pytanie o to, jak tłumaczyć taką rozbieżność.  

Pozostałe szpitale albo nie odpowiedziały w ogóle, albo nie przekazały nam żadnych danych. Czasem tłumaczyły się tak, jak NFZ – że wiedzą, co leczą, ale nie wiedzą, skąd to się u pacjenta wzięło.

„Jesteśmy powołani do leczenia, a zatem Szpital prowadzi statystyki na podstawie rozpoznań, czyli np. „uraz kończyny górnej”. To jest dla nas dana służąca do rozliczeń i statystyk, a nie okoliczności w jakich uraz powstał. Okoliczności powstania urazu są informacją występującą w indywidualnych kartach pacjenta, a zatem przygotowanie takich statystyk wymagałoby przejrzenia wszystkich kart Pacjentów” – informuje np. Maria Włodkowska, rzecznik prasowy Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. 

Jest gorzej niż pokazują władze?

Wniosek jest jeden: nie ma żadnych danych dotyczących tego, co dzieje się z poszkodowanymi w wypadkach drogowych w szpitalach w Polsce. Nie wiadomo, ilu z nich umiera, a ilu wraca do zdrowia i ile nas to naprawdę kosztuje. A sytem raportowania w tej sprawie przez państwową służbę zdrowia, jak pokazaliśmy, jest dziurawy jak sito i ogarnięty biurokratycznym bałaganem. 

Pojawia się też w związku z tym wiele nowych pytań. Na przykład tych o analizy kosztów wypadków drogowych, które raz na kilka lat zleca Ministerstwo Infrastruktury. W ostatnim raporcie – w metodologii – podkreślono, że koszt jednej ofiary wypadku drogowego szacowany jest m.in. z uwzględnieniem kosztów hospitalizacji. Skąd autorzy raportu je wzięli? Poprosiliśmy resort infrastruktury o dane źródłowe, na który oparto się tworząc odpłaty raport dla ministerstwa. Do dziś ich nie otrzymaliśmy.

Dane medyczne pozwoliłyby po raz pierwszy w historii oszacować w Polsce, ile naprawdę mamy rocznie poszkodowanych w wypadkach drogowych. Co więcej – pozwoliłyby też oszacować, ilu ludzi rzeczywiście traci życie. Bowiem w policyjnej metodologii jako „zgon w wyniku wypadku” uznawane są tylko te śmierci, które nastąpiły do 30 dni od samego zdarzenia.

Tomasz Bodył