Connect with us

Społeczeństwo

Więcej ludzi obleje egzaminy na prawo jazdy. Ministerstwo szykuje raj dla egzaminatorów „oblewaczy”

Opublikowano

-


Egzaminatorzy nie będą mieli wyjścia i za każdy błąd będą musieli zakończyć egzamin na prawo jazdy. Ministerstwo Infrastruktury przygotowało nowelizację, które utrudni zdobycie uprawnień w Polsce

Nad egzaminami na prawo jazdy w Polsce zbierają się ciemne chmury Fot. brd24.pl

Podczas niedawnego omawiania w Sejmie raportu o stanie bezpieczeństwa polskich dróg, minister infrastruktury zapowiedział też niespodziewanie zmiany w systemie egzaminowania kierowców. Dariusz Klimczak mówił, że resort wprowadzi dziewięć poprawek zgłoszonych przez Krajowe Stowarzyszenie Egzaminatorów.

Dziś już wiadomo, o jakie poprawki chodziło. Resort pokazał projekt nowelizacji prawa. Eksperci są zdruzgotani: – Smutek, beznadzieja i rozpacz – mówi brd24.pl jeden z przedstawicieli branży działający w systemie szkolenia i egzaminowania – Czy rzeczywiście nie ma w tym kraju ludzi, którzy mogliby sensownie zreformować przestarzały system egzaminowania?

Zmiany przygotowane przez rząd nijak nie poprawią bowiem systemu szkolenia i egzaminowania polskich kierowców. Za to pozwolą egzaminatorom znacznie częściej oblewać kursantów na egzaminie.

Egzamin będzie jak pole minowe

Już dziś w Polsce – na tle krajów UE – egzamin jest niełatwy. Bowiem praktyczny egzamin na prawo jazdy kategorii B zdaje za pierwszym podejściem niecałe 30 proc. Polaków (w Niemczech zdaje 70 proc.).

W dodatku obecny system uczynił egzaminatorów pracownikami totalnie bez kontroli. Nadzór marszałków jest mocno formalny. To powoduje, że są w kraju egzaminatorzy, którzy – tak jak egzaminator w Ciechanowie – oblewają aż 97 proc. kursantów. I nikt im nie może nic zrobić.

Resort Dariusza Klimczaka zamiast naprawić tę sytuację, zamierza właśnie dolać oliwy do ognia. Do tej pory bowiem egzaminatorom w rozporządzeniu wyliczono błędy, za które mogą zakończyć egzamin. To ich mądrości pozostawiono to, czy to zrobią. Nowelizacja dopisuje do tabeli z błędami jednoznaczne stwierdzenie – że za każdy z błędów egzamin trzeba będzie zakończyć z wynikiem negatywnym.

– Taka zmiana będzie fatalna – mówi brd24.pl jeden z egzaminatorów, od lat pracujący w zawodzie. I podaje przykład: – Dziś błędem, który może zakończyć egzamin jest np. przejechanie przez podwójną linię ciągłą. Dobry egzaminator może dziś rozróżnić przecięcie prostopadłe linii ciągłej od najechania, gdy się jedzie równolegle przy linii. Kursant może zahaczyć jednym tylnym kołem, bo lekko mu nie wyjdzie. Takiego egzaminu kończyć nie trzeba i nie należy. Ale po zmianach prawa to będzie koniec. To po prostu pogłębi pauperyzację zawodu egzaminatora. No i nie pomoże ludziom zdać egzaminu.

To nie wszystko. Jedna ze zmian to wpisanie egzaminatorom wprost w prawie, że „brak panowania nad pojazdem” świadczy o braku kwalifikacji kursanta. – Ja już nie wiem, co o tym myśleć – żali się rozmówca brd24.pl – Może rzeczywiście mamy taką część egzaminatorów, która mogła do dziś takiej rzeczy nie rozumieć? Ale czy nie lepiej zmienić system, by mieć w nim lepszych ludzi egzaminujących kursantów – pyta.

Przepychanie motocykla i przepychanie dziwnych zmian

Reszta zmian w rozporządzeniu, które zaakceptował wiceminister Stanisław Bukowiec, jest jeszcze bardziej kuriozalna. Jak na przykład zmiana na egzaminie na prawo jazdy na motocykl.

Do końca ubiegłego roku przeprowadzenie motocykla bez udziału silnika, czyli przepchanie go po placu, było częścią jednego z zadań egzaminacyjnych. Od stycznia tego roku stało się to oddzielnym zadaniem. Nowelizacja przygotowana przez resort uczyni pchanie motocykla znów częścią innego zadania. Po co? Nie wiadomo.

Jeszcze bardziej kuriozalną zmianą jest… zmiana formatu dokumentacji egzaminacyjnej. Jakie ma znaczenie to, na jakiej wielkości kartki wypełnia się informacje o przebiegu egzaminu?

Pismo towarzyszące projektowi bardzo ogranicza podmioty poproszone o konsultację. Pomimo zmiany kryteriów egzaminu pomija m.in. Marszałków sprawujących nadzór nad egzaminami, środowiska szkoleniowe oraz samych egzaminatorów. Czy wszystkich? Tego musimy się domyśleć.

Inna ze zmian wprost uderza w bezpieczeństwo na drogach. Odwraca bowiem rozsądną zmianę w systemie. Od pewnego czasu egzaminator prowadzący egzamin na prawo jazdy na motocykl nie mógł jednocześnie sam prowadzić samochodu. Bo on miał skupić się na egzaminie, a nie rozpraszać swoją uwagę za kierownicą. I ta zmiana zostanie właśnie zniesiona. Znów egzaminator jednocześnie będzie prowadził auto i oceniał zachowanie kursanta na motocyklu. Tak dla wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego będzie znacznie taniej. Ale czy dla nas wszystkich lepiej?

Z uzasadnieniem tych zmian nie poradzili sonie nawet ich autorzy. W projekcie nie napisali, co one dobrego przyniosą. Jedyny argument, na jaki się zdobyto to taki: zmiany będą zgodne z prawem UE.

Nie ma wątpliwości, że z tych złych zmian rząd powinien się sam wycofać. I po prostu wyrzucić ten projekt do kosza. Zamiast tego należałoby rozpocząć prawdziwą i sensowną reformę systemu szkolenia i egzaminowania kierowców – żeby uczynić go momentem kształtowania empatycznego i bezpiecznego uczestnika ruchu drogowego.

Łukasz Zboralski