Społeczeństwo
Wypadek taksówkarza i adwokata po kokainie. Ofiara zmarła, a prokuratura nie wie, czy od wypadku. Kulisy śledztwa

Opublikowano
9 godzin temu-
przez
luz85-letnia pani Anna była na chodniku, gdy wpadło w nią dachujące BMW warszawskiego adwokata. Piesza z połamaną czaszką, krwiakami i miednicą w drzazgach trafiła w szpitalu pod respirator. Zmarła cztery miesiące później. Nie odzyskała przytomności. Prokuratura nie umie jednak powiązać jej zgonu z wypadkiem. Portal brd24.pl dotarł do dokumentów w tej sprawie

9 czerwca 2024 roku na skrzyżowaniu ulic Puławskiej i Malczewskiego w Warszawie taksówkarz z Białorusi Gennady A. skręcając w lewo z ulicy Puławskiej w Malczewskiego zajechał toyotą prius drogę jadącemu na wprost ulicą Puławską BMW adwokatowi Michałowi C. Po zderzeniu BMW dachowało na chodnik, wpadło w sześć osób.
W sieci jest nagranie, na którym widać, jak doszło do tego zderzenia.
Oskarżenie o ciężkie obrażenia
Prokuratura Rejonowa Warszawa – Mokotów w Warszawie skierowała niedawno akt oskarżenia do sądu. Białorusi Gennady A. został oskarżony o nieumyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym w związku z wypadkiem drogowym, w którym ofiara doznała ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi mu od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Adwokat Michał C. został również oskarżony o nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym w związku z wypadkiem, w którym piesza odniosła ciężkie obrażenia ciała oraz o kierowanie samochodem pod wpływem kokainy.
Za pierwszy czyn grozi kara pozbawienia wolności od 3 lat do lat 16. Natomiast za kierowanie pojazdem pod wpływem narkotyków grozi kara pozbawienia wolności do lat 3, zakaz prowadzenia pojazdów i świadczenie pieniężne.
Portal brd24.pl jako pierwszy wskazywał na dziwną rozbieżność. Sprawcy odpowiadać mają tylko za wypadek, w którym piesza odniosła ciężkie obrażenia. Tymczasem 85-letnia pani Anna po wypadku zmarła.
Dziś wiemy już, dlaczego śledczy postawili takie zarzuty. I dlaczego twierdzą, że zgon pieszej nie musiał mieć związku z wypadkiem. Dokumenty, do których dotarliśmy, są szokujące.
„Nie reagowała, zmiażdżona głowa”
Poszkodowaną w wypadku była 85-letnia Anna, żona Edwarda Szerymanowa, sędziego w stanie spoczynku. Pan Edward skontaktował się z redakcją brd24.pl. Jest schorowanym 89-latkiem. Z trudem porusza się po własnym mieszkaniu. – Żona, z którą spędziłem kilkadziesiąt lat, była wspaniałą, kochaną osobą, moją opoką – opowiada. – Dziś jestem już sam, jak palec. Nie mam żadnej rodziny, moi przyjaciele też już nie żyją. Siedzę tu w mieszkaniu i nawet mało jem – wyznał.
Pana Edwarda dręczy to, że sprawcy wypadku mogą nie odpowiedzieć za śmierć jego małżonki. Jako były sędzia jest zdumiony tym, jakie zarzuty postawiła prokuratura. – Gdy zawiadomiono mnie po wypadku, gdy dotarłem do szpitala na ul. Szaserów w Warszawie, zastałem żonę w ciężkim stanie, pod respiratorem – opowiada pan Edward. – Nie reagowała. Jedno oko miała zamknięte, drugie całe we krwi. Miała połamaną czaszką, połamaną miednicę… Potem przeniesiono ją do ośrodka wentylowania w Konstancinie. Nigdy się nie wybudziła. Zmarła cztery miesiące po wypadku.
Z dokumentacji medycznej pani Anny przyjętej do szpitala po wypadku:
„obustronne krwiaku okularowe, masywne wylewy podspojówkowe (…) liczne złamania kości czaszki (pokrywy czaszki, podstawy czaszki i twarzoczaszki), kości ciemieniowej prawej, kości czołowej obustronnie, łuski oraz piramidy kości skroniowej prawej, trzonu oraz obu skrzydeł większych kości klinowej, kości sitowej, złamania wszystkich ścian obu oczodołów, złamania wszystkich ścian obu zatok szczękowych, wieloodłamowe złamanie kości nosa oraz kostnej przegrody nosa, złamanie prawego łuku jarzmowego (…); obustronne krwiaki przymózgowe, stłuczenia płatów czołowych, zmałania końca prawego obojczyka, złamania żeber po obu stronach klatki piersiowej, złamania kości miednicy”.
Edward Szerymanow po śmierci skremował żonę. Jak nieoficjalnie ustalił brd24.pl za to prokurator prowadząca sprawę miała do niego pretensje. Bo nie zdążyła zabezpieczyć ciała do sekcji zwłok. – Tylko to nie rolą rodziny jest zabezpieczenie ciała do sekcji zwłok, to są obowiązki prokuratora – zauważa pan Edward. I dodaje, że zakład, w którym zmarła pani Anna, nie widział nawet potrzeby przeprowadzania sekcji zwłok. Związek jej śmierci z obrażeniami po wypadku był dla lekarzy oczywisty.
Dziwna opinia biegłego Olczaka
Portal brd24.pl dotarł do opinii, którą wydał Zakład Opiekuńczo-Leczniczy Konstancja w Konstancinie. To tam – z oddziału intensywnej terapii warszawskiego szpitala – przewieziono panią Annę. Uznano, że dalsza intensyfikacja leczenia nie ma sensu. W zapisach medycznych widać, że stan pieszej po wypadku był wciąż albo krytycznie ciężki, albo bardzo ciężki, prawie stale była wentylowana przez respirator. Nie odzyskiwała przytomności. Ciało reagowało tylko na bodźce bólowe.
14 sierpnia 2024 r. opiekę nad poszkodowaną w ciężkim stanie przejął zakład w Konstancinie. Była wciąż „bez kontaktu logicznego”. Nie spełniała poleceń. Na bodziec bólowy reagowała poruszeniem ręki.
Nieco ponad miesiąc po przyjęciu – 30 września – lekarze dostali wezwanie na salę chorej. Zatrzymanie krążenia. Reanimacja. Bez skutki. Pani Anna odeszła o godzinie 10.00.
Zakład nie widział potrzeby przeprowadzania sekcji zwłok. „(…) wydaje się oczywiste, że stan kliniczny chorej i leczone w szpitalu i w Ośrodku Konstancja powikłania były skutkiem przebytych w wyniku wypadku uszkodzeń ciała, w tym ciężkiego uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego. Zatrzymanie krążenia, uwzględniając wiek chorej i przebyte i istniejące obciążenia organizmu jest zjawiskiem bardzo prawdopodobnym w tego typu sytuacjach. Nie wykonywano sekcji zwłok, ponieważ z medycznego punktu widzenia nie wniosłaby ona żadnej istotnej nowej wiedzy o pacjentce i jest to badanie zlecane tylko w bardzo szczególnych przypadkach, nawet w praktyce oddziałów szpitalnych” – czytamy w opinii wydanej przez Ośrodek Konstancja.
Prokurator – nie mając dowodów w postaci sekcji zwłok – poprosiła biegłego sądowego lekarza dr. hab. n med. Mieszko Olczaka o wydanie opinii uzupełniającej. Ten biegły bowiem na zamówienie prokuratury oceniał obrażenia pieszej tuż po wypadku (opinia z 23 września 2024 r.), w której stwierdzał m.in., że tego typu obrażenia mogły powstać w wyniku wypadku.
W dodatkowej opinii – sporządzonej 2 grudnia 2024 r., a więc dwa miesiące po śmierci pani Anny – biegły Olczak miał odpowiedzieć na pytania zadane przez prokuraturę:
1. Jaka była przyczyna zgonu pani Anny?
2. Czy istnieje związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy stwierdzoną przyczyną zgonu a obrażeniami doznanymi przez panią Annę w wyniku zdarzenia drogowego w dniu 9 czerwca 2024 r.?
3. Jaki był mechanizm powstawania obrażeń stwierdzonych u pani Anny w wyniku zdarzenia drogowego?
Okazało się, że na pytanie numer 2, biegły Olczak odpowiedzieć nie potrafił. Prawnicy, z którymi rozmawialiśmy o tej opinii, określali jej wniosek słowem „dziwna”.
„W konkretnym przypadku brak wykonania sekcji zwłok uniemożliwia wskazanie przyczyny zgony Anny (…)” – napisał biegły lekarz w podsumowaniu swojej opinii uzupełniającej. – „Z uwagi na powyższe nie jest możliwe wskazanie przyczyny zgonu Anny (…) oraz wskazanie bezpośredniego związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy doznanymi obrażeniami wielonarządowymi a przyczyną zgonu”.
Łukasz Zboralski