Społeczeństwo
Gdzie policjanci obwozili Majtczaka po wypadku? Prokuratura nie chce ujawnić nawet, czy to badała

Opublikowano
2 godziny temu-
przez
luzSebastian Majtczak ujawnił, że po wypadku przez dwie godziny miał jeździć samochodem z grupą policjantów – rzekomo szukając zestawu do pobrania krwi w różnych miastach. Portal brd24.pl zapytał, czy Prokuratura Okręgowa w Katowicach, która umorzyła postępowanie wobec funkcjonariuszy, sprawdzała ten wątek. Rzecznik odmówił nam odpowiedzi

Sebastian Majtczak, syn biznesmena z Łodzi, który jest podejrzany o spowodowanie tragicznego wypadku na autostradzie A1 w 2023 r., uciekł z kraju i czeka na deportację do Polski. Kilka dni temu po raz pierwszy wystąpił publicznie. W rozmowie opublikowanej na YouTube oprócz tego, że zrzucał winę na ofiary wypadku (spłonęła tam trzyosobowa rodzina w aucie), ujawnił też niepokojące szczegóły dotyczące zachowania służb po wypadku.
Co naprawdę robili policjanci po wypadku?
W wywiadzie Majtczak powiedział, że po wypadku został zabrany do samochodu „grupy policjantów”, którzy jeździli z nim dwie godziny m.in. do Bełchatowa i Piotrkowem Trybunalskim. Twierdzi, że jeżdżono z nim tak długo, by pobrać krew do badań na pogotowiu i dopiero po dwóch godzinach „udało się znaleźć zestaw do pobrania krwi”.
Jeśli Majtczak mówi prawdę, to historia z obwożeniem go radiowozem po wielu miejscowościach wygląda niepokojąco w świetle tego, że policja po wypadku podała mediom dziwny komunikat – wskazywał, że na autostradzie A1 rozbiło się tylko jedno auto, że rodzina trafiła w bariery. Dopiero strażacy ujawnili mediom, że na miejscu było też rozbite BMW, a internauci szybko rozszyfrowali, do kogo należało.
Zaraz po wypadku pojawiały się doniesienia o rzekomych rodzinnych powiązaniach łódzkiej policji z rodziną biznesmena. Policja takim powiązaniom oficjalnie zaprzeczała.
Sprawę zachowania policjantów dwukrotnie badała prokuratura. I dwa razy umorzyła postępowania nie dopatrując się w zachowaniu policjantów żadnych nieprawidłowości.
Co ukrywa Prokuratura Okręgowa w Katowicach?
Po wywiadzie Majtczaka, zadaliśmy pytania Prokuraturze Okręgowej w Katowicach – która umorzyła postępowania wobec policjantów. Zapytaliśmy, czy w ramach tego postępowania śledczy w ogóle ujawnili, że policjanci przez dwie godziny gdzieś jeździli z podejrzanym o spowodowanie wypadku? A jeśli tak, to czy prokuratura sprawdzała, gdzie funkcjonariusze z nim jeździli, gdzie logowały się ich telefony? I z kim w tym czasie łączył się przez telefon sam podejrzany?
Chcieliśmy też wiedzieć, ilu policjantów jeździło radiowozem z Majtczakiem i z jakich jednostek byli to funkcjonariusze.
Ponadto pytaliśmy, czy to prawda, że tuż po wypadku prokurator z Prokuratury Rejonowej w Piotrkowie Trybunalskim zapewniała Sebastiana Majtczaka, że to on jest poszkodowanym w wypadku? I czy potwierdziła mu to przez telefon kilka dni po zdarzeniu, zanim opuścił Polskę?
Prokurator Izabela Knapik z Zespołu Prasowe Prokuratury Okręgowej w Katowicach próbowała uniknąć odpowiedzi na pytania, odpisując nam, że nie będzie komentować oświadczeń podejrzanego.
Nie daliśmy za wygraną – wysłaliśmy pytania prasowe jeszcze raz. I znów nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
„Po przeprowadzeniu postępowania przygotowawczego, postępowanie dotyczące funkcjonariuszy publicznych, o którym mowa w zapytaniu zostało zakończone wydaniem postanowienia o umorzeniu śledztwa, wobec braku znamion czynu zabronionego. Decyzja nie jest prawomocna, zażalenie na tę decyzję rozpozna Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim. Przed wydaniem rozstrzygnięcia, tut. Prokuratura nie udziela szerszych informacji” – odpisała nam prokurator Knapik.
Ponieważ prokuratura nie chciała udzielić odpowiedzi na tak istotne pytania, redakcja brd24.pl wystosowała prośbę do Prokuratury Krajowej o umożliwienie dziennikarzom dostępu do akt umorzonego postępowania wobec policjantów. Na decyzję czekamy.
Zapytaliśmy też ministra sprawiedliwości o to, czy zgadza się z postępowaniem śledczych, którzy nie chcą ujawnić, czy w ogóle badali istotne wątki sprawy.
Łukasz Zboralski