Prawo
Kolejny wyrok: kierowca ma zauważyć pieszego zbliżającego się do przejścia

Opublikowano
6 godzin temu-
przez
luzKolejny sąd potwierdził, że kierowca ma zauważyć pieszego zanim ten wejdzie na pasy. Prawomocne orzeczenie zaprzecza wieloletniej praktyce polskich biegłych, którzy za „stan zagrożenia” uznawali moment przekraczania krawężnika. Sąd uznał, że ten moment to zbliżanie się pieszego do pasów

Kierująca samochodem jechała wieczorem i uderzyła w seniora ubranego na czarno i wchodzącego na przejście zza drzewa. Sąd w prawomocnym wyroku uznał, że kierowca powinien dostrzec pieszego zanim ten dojdzie do przejścia. I to wówczas powstaje „stan zagrożenia”, który przed zmianą prawa (czyli do 2021 r.) biegli w sądach zawężali do momentu przekraczania przez pieszego krawężnika – dzięku temu wielokrotnie zupełnie uniewinniali kierowców, którzy wjeżdżali w ludzi na pasach.
Wyrok jest salomonowy. Sąd uznał bowiem, że pieszy nie „wtargnął”, jak przekonywał obrońca kierowcy. Pieszy nie wbiegł bowiem na pasy, nie pojawił się tam nagle. Jednak nie oznacza to, że ofiara wypadku nie naruszyła zasad. Według sądu pieszy nie zachował szczególnej ostrożności – źle ocenił odległość auta od przejścia i wszedł na „zebrę”, gdy samochód był już w bliskiej odległości.
Ciemno, drzewo i brak szczególnej ostrożności
Wyrok dotyczy wypadku, do którego doszło 31 października 2023 r. w Bełchatowie. Wówczas około godziny 19.55. Było już dość ciemno. Choć świeciły się latarnie uliczne i światła sklepu usytuowanego tuż przy przejściu.
Wówczas na przejście dla pieszych przy ul. Czyżewskiego wszedł 77-letni pieszy. To przejście, przy którym rośnie duże drzewo. Piesi wchodzący na pasy zmuszeni są wchodzić tuż zza drzewa, co z pewnością utrudnia widoczność kierowcom. Sąd rozpatrujący tę sprawę nazwał nawet to miejsce na drodze „pułapką” – podkreślał jednak, że było ono dobrze znane kobiecie, która jechała tamtędy prowadząc osobowego forda.
Kobieta nie zatrzymała się i uderzyła w seniora na pasach, którzy wszedł na „zebrę” od prawej strony patrząc z perspektywy kierowcy. Stanęła dopiero kilkaset metrów za pasami. Nie jechała szybko, więc obrażenia pieszego nie były dramatycznie ciężkie – doznał stłuczenia kolan, krwiaka, otarć skóry, ale i złamania kręgu kręgosłupa.
W komunikacie po wypadku Komenda Powiatowa Policji w Bełchatowie uwypuklała winę pieszego. Podkreślała, iż pieszy „nagle wychodząc zza drzewa wtargnął na przejście dla pieszych, pod koła osobówki. Pieszy był ubrany w odzież koloru ciemnego, nie miał żadnych elementów odblaskowych. Kierująca nie zdążyła bezpiecznie zareagować i potrąciła pieszego prawym przednim narożnikiem pojazdu”.
Sąd Rejonowy w Bełchatowie, który rozpatrywał tę sprawę, ocenił zdarzenie zupełnie inaczej niż policjanci. I inaczej położył akcenty. Sędzia Julia Ślęzak zauważyła m.in., że pieszy od lat cierpiał na zesztywniające zapalenie stanów kręgosłupa – a takie schorzenie powoduje, że miał trudności z chodzeniem i poruszał się powoli.
Za fordem sprawczyni wypadku jechał jeszcze jeden kierowca swoim samochodem. On – jak zeznawał – widział pieszego z daleka, z 40 metrów. I widział, jak senior zbliża się do przejścia.
Świadek ten wskazywał także, że przy przejściu jest duże drzewo, zza którego kierowca może nie widzieć pieszego. „W ocenie sądu okoliczność ta nie świadczyła jednak o braku winy oskarżonej, która również dysponowała tą wiedzą, a mimo to nie zachowała szczególnej ostrożności, gdy zbliżała się do przejścia dla pieszych i nie dostosowała techniki jazdy do utrudnionych warunków na drodze” – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Policjant nie umiał wyjaśnić, skąd wziął słowa o „wtargnięciu” w notatce
Przed sądem w spawie wypadku zeznawał też policjant z Bełchatowa – A.F. To on napisał w notatce urzędowej z miejsca zdarzenia, że „pieszy wtargnął na przejście”. Sąd próbował dowiedzieć się, na jakiej podstawie dokonał takiego wpisu. A.F. przyznał, że nie była to ocena na podstawie jego obserwacji czy przekonań, ale dlatego, że „któryś z urzędników takiego określenia użył”. Policjant napisał więc w urzędowym dokumencie coś, co rzekomo miał mu ktoś powiedzieć, ale nawet nie był w stanie wskazać, kto to był. Tego rodzaju podejście musi budzić pytania co do rzetelności wypełniania obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy Komendy Powiatowej Policji w Bełchatowie w przypadku wypełniania dokumentacji po wypadkach z pieszymi na pasach – i powinna stać się podstawą co najmniej do szkoleń, jak nie do kontroli.
Sędzia uznała, że materiał dowodowy zgromadzony w sprawie zaprzeczał tezie o „wtargnięciu” pieszego na przejście. Rzekoma niemożność dostrzeżenia pieszego przez sprawczynię wypadku też była dla sądu niewiarygodna i stanowiła zdaniem sędzi jedynie nieudaną linię obrony obliczoną na uniknięcie odpowiedzialności karnej za spowodowanie wypadku drogowego.
Sąd: kierująca powinna obserwować okolice przejścia dla pieszych
Sąd Rejonowy w Bełchatowie 4 czerwca 2024 r. uznał kierującą fordem za winną spowodowania wypadku drogowego, do którego doprowadziła poprzez „nieustąpienie pierwszeństwa wchodzącemu na przejście”.
„(…) nieuważnie obserwowała przedpole jazdy, jak i pobocza drogi (chodnik, ruch pieszych), jak i nie dostosowała techniki jazdy do panujących warunków” – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Biorąc pod uwagę, że sprawczyni wypadku nie miała na koncie żadnych wcześniejszych wykroczeń drogowych i że jest emerytką z niewysokim dochodem, sąd skazał sprawczynię wypadku tylko na grzywnę w kwocie 1500 zł.
Sąd uznał, że w przypadku prowadzącej auto – na tle jej czystej przeszłości pod względem łamania prawa drogowego – wypadek był czynem incydentalnym. Dlatego sędzia nie zgodziła się na wnioskowany przez pełnomocnika poszkodowanego zakaz prowadzenia pojazdów.
Nakazał jedynie sprawczyni wypadku zapłatę 3000 zł tytułem częściowego zadośćuczynienia poszkodowanemu pieszemu. Nakazał jej też pokrycie wydatków na prawnika pieszego w kwocie 3500 zł.
Sąd okręgowy o pieszym „zbliżającym się” do przejścia
Ponieważ z wyrokiem nie zgodzili się pełnomocnicy obu stron, apelację w tej sprawie rozstrzygał Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim.
Sąd podtrzymał wyrok pierwszej instancji w zakresie winy kierującej fordem. Uznał, że to ona doprowadziła do wypadku.
Sędzia zgodził się z tym, że gdy oskarżona była 12-16 m od przejścia, to – biorąc pod uwagę 1 sekundę czasu reakcji – jadąc z prędkością 30 km/h już nie mogła wyhamować przed pieszym, który wszedł na „zebrę”. Tyle, że powinna reagować wcześniej.
„Stan zagrożenia powstał jednak wcześniej mianowicie, gdy pokrzywdzony wyszedł zza drzewa i zbliżał się do przejścia do oznakowanego przejścia pieszych. Z wyliczeń dokonanych przez biegłego sądowego wynika, że gdyby wówczas oskarżona podjęła natychmiast manewr hamowania, to przy prędkości 30-40 km/h zatrzymałaby samochód przed pieszym” – wytknął sąd.
Orzeczenie to wprost burzy zatem zbudowaną przez dekady – w oparciu o poprzednie, słabsze prawo w sprawie pierwszeństwa pieszych – teorię biegłych sądowych ds. rekonstrukcji wypadków, którzy za „stan zagrożenia”, a więc moment, w którym kierowca powinien reagować, uznawali moment przekraczania krawężnika przez pieszego. W ten sposób w licznych wypadkach potrafili przekonać sądy, że nawet kierowcy przekraczający dopuszczalne prędkości i wjeżdżający w pieszych byli zupełnie niewinni.
Pieszy nie „wtargną”, ale zachował się źle
Obrońca oskarżonej kierowcy chciał, by uznać, że senior jednak „wtargnął” na przejście dla pieszych zza przeszkody.
Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim podkreślał jednak, że pieszy nie wbiegł na przejście i że nie można mówić o „wtargnięciu”. Nie znaczy to jednak, iż pieszy nie przyczynił się do wypadku. Sąd zauważył, że jego zachowanie nie było prawidłowe.
„W realiach przedmiotowej sprawy pokrzywdzony nie >>wtargnął<< na przejście dla pieszych bezpośrednio pod samochód kierowany przez oskarżoną, ale źle ocenił odległość tego samochodu od przejścia, na które wchodził w warunkach ograniczonej widoczności dla kierowcy. Zdaniem sądu okręgowego pokrzywdzony nie zatrzymał się przed przejściem dla pieszych i nie rozglądał się, tylko wszedł na nie widząc światła nadjeżdżającego samochodu z jego lewej strony i ocenił, że zdąży bezpiecznie przejść przez to przejście. Piesi nie zdają sobie sprawy z tego, że jeżeli wieczorem w warunkach ograniczonej widoczności oni widzą nadjeżdżający samochód (a praktycznie jego włączone światła ), to nie oznacza automatycznie, że kierujący tym samochodem widzi pieszego. W tym przypadku pokrzywdzony przyczynił się do zaistniałego zdarzenia, bo widząc nadjeżdżający samochód, który nie zwalniał zdecydował się wejść na przejście dla pieszych, które było bez sygnalizacji świetlnej w warunkach ograniczonej widoczności i będąc w ciemnym ubraniu” – czytamy w uzasadnieniu.
Wyrok jest prawomocny.
Łukasz Zboralski
Źródła:
Wyrok Sądu Rejonowego w Bełchatowie z 4 czerwca 2024 roku (sygn. akt II K 905/23)
Wyrok Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim z 17 grudnia 2024 r. (IV Ka 485/24)