Connect with us

Społeczeństwo

Kierowca, który nie chce przepuszczać pieszych, znów przed sądem. Sędzia z trudem wytrzymywał jego teorie

Opublikowano

-

Kierowca busa nagrywał, jak nie ustępuje pieszym i publikował to w sieci. Przekonywał, że prawo w Polsce w ogóle się nie zmieniło. Policja skierowała jego sprawę do sądu. W maju po raz kolejny stanął przed obliczem temidy. Podczas rozprawy sędzia próbował wykazać, dlaczego jego zachowanie jest niebezpieczne. Wydawało się jednak, że do oskarżonego to nie dociera. – Może mógł pan przejechać kogoś na przejściu i potem w procesie karnym udowodnić, że ten pieszy zachowywał się zgodnie z przekazami medialnymi a nie literą prawa? – wypalił w końcu poirytowany sędzia

Przemysław Przybysz (swoje dane ujawnił), kierowca dostawczego samochodu, uznał, że musi udowodnić wszystkim w Polsce, iż nie trzeba ustępować pieszym, którzy zatrzymali się przed przejściem z ostrożności, bądź nie są w „fazie wkraczania” – czyli nie przekraczają magicznej linii krawężnika oddzielającej chodnik od jezdni. Zaczął więc nagrywać filmy dokumentując swoje zachowania wobec pieszych. Nie wpuszczał np. pieszego, który wszedł i stanął na wąskiej wyspie rozdzielającej przejścia. Czasem widać nawet, jak zamiast zwalniać przyspiesza, by przejechać przed pieszymi. Namawiał redakcję brd24.pl, by zgłosiła jego nagrania na policję, to wówczas udowodni, że zachowuje się właściwie i nie popełnia wykroczeń. Okazało się, że policja ze Starogardu Gdańskiego (bo z tego miasta pochodzą nagrania) sama zajęła się Przybyszem, bo oznaczał ją w sieciach społecznościowych.

Pan Przemysław przygotował tomy własnych analiz prawnych, które zaniósł na Komendę Miejską Policji w Starogardzie Gdańskim. Policjantów jednak stertą wydrukowanych kartek nie przekonał. Skierowali jego sprawę do Sądu Rejonowego w Starogardzie Gdańskim. Ten najpierw, w wyroku nakazowym, uznał winę kierowcy. Kierowca odwołał się od wyroku nakazowego i wówczas sąd rozpatrzył sprawę na posiedzeniu. W połowie sierpnia sąd umorzył postępowanie. Przemysław Przybysz triumfował. Zadowolenie nie trwało jednak długo. Sąd Okręgowy w Gdańsku zauważył bowiem to samo, co wskazywała redakcja brd24.pl – że Sąd Rejonowy w Starogardzie Gdańskim umarzając postępowanie w sprawie kierowcy busa i jego filmów w ogóle nie odniósł się do tego, jakiego pieszego uznawać należy za „wchodzącego” na przejście. Sędzia skupił się wyłącznie na tym, że sytuacje na filmach zostały zarejestrowane na przejściach dla pieszych rozdzielonych wyspą, a więc tworzących dwa oddzielne przejścia. Trudno było uznać to za właściwe uzasadnienie umorzenia.

Sąd okręgowy wyraził poważne wątpliwości, czy za pieszego „wchodzącego”, czyli tego któremu kierowca ma obowiązek ustąpić na pasach, można uznać jedynie kogoś przekraczającego krawężnik przejścia dla pieszych – co jest postawą własnej interpretacji kierowcy busa i wspierającego go w sieci biegłego ds. rekonstrukcji wypadków Piotra Krzemienia. Sąd odwoławczy nakazał więc sądowi rejonowemu ponownie rozpatrzyć sprawę. [CZYTAJ O TYM WIĘCEJ]

20 maja odbyła się już druga rozprawa Przemysława Przybysza przed Sądem Rejonowym w Starogardzie Gdańskim. I nie ostatnia – kolejna odbędzie się we wrześniu. Po tej rozprawie aktywny do tej pory w sieci kierowca zamilkł. Jego milczenie przestaje być tajemnicą. Do sieci trafił bowiem pełen zapis rozprawy. Opublikował go Filip Grega z projektu Prawko+, który na rozprawie obecny był jako publiczność. Z zapisu rozprawy nie wynika, by kierowca był biski przekonania sądu do swoich racji.

Gdzie idzie ten pieszy?

Na rozprawie prowadzonej przez sędziego Wojciecha Jankowskiego odtworzono filmy, na których widać zachowania Przemysława Przybysza. Kierowca od początku, gdy relacjonował, co robił za kierownicą na filmach, próbował narzucać własną interpretację prawa. Zaznaczał, że pieszy który stanął na wysepce między przejściami – bo widział, że kierowca się nie zatrzyma – nie był na przejściu. – Ani na nie nie wchodził jeszcze – mówił Przemysław Przybysz. Sędzia od razu te zapędy spacyfikował. – A to do tego przejdziemy jeszcze – odpowiedział.

Przez długą część rozprawy sędzia starał się wykazać, że samodzielna interpretacja prawa, która wyznaje kierowca, jest niebezpieczna dla pieszych. Prowadziły do tego pytania zadawane przez sąd.

– Gdzie pana zdaniem kierował się ten pieszy – dopytywał sędzia mając na myśli człowieka, który przeszedł przez jedno przejście dla pieszych i stanął na wyspie azylowej.

– Prawdopodobnie chciał przejść dalej przez jezdnię – przyznawał Przybysz. Po czym za chwilę opowiadał, że tak naprawdę nie wiadomo, co może zrobić pieszy w takich miejscach, bo może też tam stać albo się cofać. Sędzia wówczas cały czas przypominał, że pyta o konkretną sytuację zarejestrowaną na dowodzie, którym jest film, a nie o abstrakcyjne sytuacje. Wówczas kierowca znów zaczynał opowiadać coś innego, że został postawiony przed sądem, z jakiego paragrafu… – To działa tak. Sąd zadaje pytania, a pan odpowiada na pytania albo odmawia odpowiedzi na pytania – szybko sprowadził podsądnego na ziemię prowadzący rozprawę. I drążył, czy kierowca rozumiał, co chciał zrobić pieszy przechodzący przez pierwsze przejście i dochodzący do wyspy. Doprowadził kierowcę do stwierdzenia, że pieszy, którego widział chciał przejść przez przejście kolejne. – Prawdopodobnie chciał – zaznaczał Przybysz. Sędzia nie odpuszczał i dopytywał, jakie w takim razie przesłanki miał kierowca, że ten pieszy nie wejdzie dalej. – No, nie ma takich przesłanek – przyznawał Przybysz. I już zgadzał się, że pieszy na pewno chciał przejść przez pasy dalej.

Kiedy sędzia doprowadził już kierowcę do wyznania, że jego zdaniem pieszy zamierzał przejść przez przejście, pytał – jakie obowiązki w tak rozpoznanej sytuacji ma kierowca. Tu Przybysz jednym tchem zaczynał cytowanie fragmentów ustawy. Ale sędzia prosił o zatrzymanie się na obowiązku zachowania szczególnej ostrożności. Przybysz próbował przekonywać, że w tej sytuacji zachował szczególną ostrożność. Sędzia był jednak zdania, że zachował jedynie wzmożoną uwagę – ale nie zwolnił, nie zahamował. – I ja się nie pytam, co wynika z definicji, pytam, co pan zrobił w tej sytuacji jako kierujący – pouczał sędzia Jankowski.

Przybysz zeznawał, że zmniejszył prędkość w tamtej chwili. Ale nie był w stanie określić, o ile ją zmniejszył. – No z większej na mniejszą – mówił. To, czy kierowca zmniejszał prędkość i z jaką jechał zostanie oszacowane – na zlecenie sądu – na podstawie nagrania.

„Pieszy nie rozpoczął wchodzenia, bo przejechał mu pan prawie po nogach”

Sędzia Jankowski dociekał też, dlaczego kierowca uznał, że pieszy nie może wejść na przejście. I wciąż przypominał, że nie chodzi mu o cytowanie przepisów, tylko skąd Przybysz wiedział, że człowiek nie wejdzie na „zebrę” przed jego samochód. – Co by było, gdyby pieszy zrobił dwa kroki szybciej i już postawił stopę na przejściu, co pan sam interpretuje jako znalezienie się pieszego na pasach – dopytywał sędzia. – No co by było, gdyby on znał pańską interpretację prawa i wiedział, że musi postawić stopę na pasach?

Przemysław Przybysz nie umiał dobrze odpowiedzieć na to pytanie. Jedynym jego argumentem było przekonanie, że pieszy nie może tak postąpić, bo zabrania mu tego prawo. – Ja bym prosił, żeby przestał pan cytować przepisy, których chyba pan nie rozumie, tylko odniósł się do konkretnej sytuacji – przerywał te wywody sędzia. – Ja się pana nie pytam o przepisy, pytam się pana o sytuację na drodze – dodawał. I wskazywał, że sąd chce wiedzieć, z jaką prędkością kierowca w tej sytuacji jechał, czy obserwował drogę, a nie jaki jego zdaniem przepis złamałby pieszy.

Sąd nie przyjmował kategorycznych osądów Przybysza, że pieszemu nie było wolno wejść i dlatego nie rozpoczął wchodzenia, więc on jako kierowca on mógł pojechać. – Nie, pieszy nie rozpoczął wchodzenia, bo przejechał mu pan prawie po nogach. Ta jego decyzja była jakby wtórna, a nie pierwotna – stwierdził sędzia Jankowski.

Wówczas Przybysz przekonywał, że pieszy nie rozpoczął jeszcze wchodzenia, a takiemu pieszemu on nie ma obowiązku ustępować. Sędzia pociągnął ten wątek prosząc o wyłożenie, jaka jest różnica między wchodzeniem a rozpoczęciem wchodzenia. Tej różnicy Przybysz sam nie umiał opisać. Kierowca skupił się więc na tłumaczeniu – znanym z jego bloga, a także z prywatnych interpretacji prawa, które przedstawia publicznie sądowy biegły ds. rekonstrukcji wypadków Piotr Krzemień (wspierający też walkę sądową Przybysza w sieci) – na czym polega „wchodzenie”. Podawał przykład przekraczania dowolną częścią ciała umownej granicy. Tu sędzia doprowadził Przybysza w końcu do przyznania, że jak przed przejściem stoi z balkonikiem seniorka i jest pochylona i jej głowa wystaje już za krawężnik, to ona jest już wchodzącą na przejście. W tym świetle przekonanie, że pieszy wystający kawałkiem ciała za krawężnik chodnika, staje się wyjątkowo kuriozalne – bo kierowcy musieliby dostrzegać np. czy pieszemu duży palec nie wystaje aby przez krawężnik i nie znajduje się już nad przejściem.

Sędzia zauważał, że wywody Przybysza na temat interpretacji prawa są wewnętrznie sprzeczne.

„Mógł pan przejechać pieszego i wygrać proces karny”

Sędzia próbował potem dowiedzieć się od Przybysza, czemu w ogóle mają służyć przepisy nakazujące ustępowanie pieszym na pasach. Kierowca zaczynał wówczas opowiadać m.in. o Konwencji Wiedeńskiej. Sąd był zniecierpliwiony. Kierowca w końcu musiał przyznać, że przepisy te są po to, by pieszy mógł bezpiecznie przekroczyć jezdnię. Zaraz jednak dodawał, że nie mają one na celu „zatrzymywania ruchu drogowego w celu wpuszczenia na przejście pieszego, który wchodzenia nie rozpoczął”.

Przemysław Przybysz przed sądem próbował też opowiadać o tym, jak wyglądały prace sejmowe nad nowelizacją prawa w sprawie pieszych. Sięgał więc po dokładnie ten sam argument, który podnosi biegły Piotr Krzemień, który w swoich wywodach publikowanych w czasopiśmie „Paragraf na drodze” przywoływał stenogramy posiedzeń Sejmu i dyskusji nad nowelizacją. I ponieważ posłowie nie zgodzili się na inną treść zapisu prawa (że kierowca ma ustąpić pieszemu oczekującemu na wejście), to jego zdaniem ma być dowodem na to, że pieszy, który nie wszedł jeszcze na przejście a np. zatrzymał się na krawężniku nie jest „wchodzącym” i nie jest tym, któremu kierowca powinien ustąpić. Sędzia Wojciech Jankowski taką argumentację obrócił w perzynę. – Co pan z tymi projektami. Są przepisy obowiązujące – uciął sędzia. I tłumaczył, że póki projekt się nie zmaterializuje w postaci ustawy, to z punktu widzenia porządku prawnego on nie ma znaczenia.

Pod koniec kierowca sam miał wątpliwości co do swojego zachowania. – Ja nie wiem, czy ja bym się teraz jeszcze raz tak zachował. Bo przekaz medialny się utrwalił i świadomość pieszych jest teraz taka, że mają pierwszeństwo – wyznał Przemysław Przybysz.

Sędzia Wojciech Jankowski podczas rozprawy kilkukrotni zwracał uwagę, że ma wrażenie, iż kierowca próbuje za pomocą rozprawy sądowej udowodnić komuś, że to właśnie on rozumie najlepiej Prawo o ruchu drogowym. – Pańskim zdaniem pan będzie na rozprawie prostował przekazy medialne dotyczące pierwszeństwa pieszych. I będzie pan interpretował jakoś przepisy, a pana interpretacja jest słuszna i piesi się mają do niej stosować. Taka jest interpretacja pańskich wypowiedzi przez dwa terminy rozprawy – mówił sędzia.

Postawę kierowcy skomentował sędzia jeszcze dosadniej: – Mógł pan zrobić inaczej, przejechać kogoś na przejściu i spróbować ewentualnie w procesie karnym udowodnić, że ten pieszy postępował zgodnie z przekazami medialnymi, a nie zgodnie z literą ustawy. Myślę, że wtedy siła wyroku uniewinniającego będzie na tyle silna, że może się nawet utrwalić w ogólnym przekazie społecznym. Szkoda pieszego, ale może dla wyższej idei warto było spróbować – ironizował sędzia. – Bo tak cały czas rozumiem ten pański wywód. Że nie jest ważne bezpieczeństwo pieszego, tylko ważna jest litera prawa. W związku z tym, że zgodnie z pańską interpretacją i wykładnią przepisów Prawa o ruchu drogowym jest tak a nie inaczej i wszyscy się muszą dostosować, bo jeśli się nie dostosują i z tego powodu doznają krzywdy, to jest ich wina. Taki jest mniej więcej ton tej pańskiej wypowiedzi.

 To kto jest pieszym wchodzącym?

Na końcu rozprawy Przemysław Przybysz żalił się, że to on jest oskarżony, a ma wrażenie, że tylko musi przedstawiać dowody. W ten sposób próbował wymusić na oskarżycielu publicznym – czyli obecnym na sali policjancie ze Starogardu Gdańskiego – określenie, który z pieszych widocznych na jego filmach był pieszym „wchodzącym”, któremu powinien ustąpić i dlaczego. Uważał, że to oskarżycie powinien udowodnić, że któryś z pieszych był „wchodzącym”. – Oskarżyciel to udowodnił, przedstawił filmy, które żeśmy obejrzeli – skwitował to krótko sędzia.

– To który z tych pieszych na filmach był pieszym wchodzącym na przejście – nie ustępował Przybysz.

– A nie, proszę obwinionego… Fakt, że pan w pewien sposób interpretuje przepisy, to jeszcze nie znaczy, że taka interpretacja jest prawidłowa – odpowiedział sędzia Jankowski. – Po to sprawa trafiła do sądu, że jest różna interpretacja tego przepisu, to sąd ma obowiązek stwierdzić, czyja interpretacja jest prawidłowa. Jeśli uzna, że interpretacja oskarżyciela posiłkowego jest prawidłowa, wymierzy wyrok skazujący. Jeśli uzna, że prawidłowa jest pańska interpretacja, wyda wyrok uniewinniający.

Łukasz Zboralski

PEŁNE NAGRANIE ROZPRAWY: